W niedzielnym spotkaniu z KS Piaseczno zawodniczki AZS-u Uniwersytet Gdański jeszcze na nieco ponad minutę przed końcową syreną prowadziły 65:63. Jednak zabrakło im szczęścia i premierowy mecz w 2010 roku zakończył się porażką 67:74.
Biorąc pod uwagę długą, trzytygodniową przerwę w rozgrywaniu spotkań ligowych, a także ostatnie wahania formy akademiczek, ciężko było przed tym spotkaniem powiedzieć, którego oblicza AZS-u można się spodziewać: tego z meczu w Gorzowie, a więc mądrze, konsekwentnie i pewnie grającego zespołu, czy też tego z przegranego meczu z AZS-em Uniwersytet Warszawski.
Pierwsza kwarta spotkania w Piasecznie dała powody do optymizmu. Efektowna indywidualna akcja Katarzyny Strzeleckiej dała gdańszczankom pierwsze prowadzenie 2:0. Gdy po czterech minutach na tablicy widniał wynik 7:2 dla zespołu gości, trener Teodor Mołłow zmuszony był poprosić o czas. AZS grał skutecznie i mądrze. Zdając sobie sprawę, iż przewagi nad Piasecznem należy szukać na wysokich pozycjach, podopieczne trenerów Włodzimierza Augustynowicza i Andrzeja Cieplika starały się ciężar gry w ataku skoncentrować pod koszem. Przynosiło to efekt w postaci kolejnych punktów zdobywanych przez Marlenę Wdowczyk (na zdjęciu) i Aleksandrę Lampart. Gdy zaś akademiczki zdołały przełamać przestój, jaki przytrafił im się w połowie drugiej kwarty i odebrać rywalkom 10-punktowe prowadzenie kibice otrzymali jasny i czytelny sygnał, iż gdańskim koszykarkom zdecydowanie bliżej do dyspozycji z Gorzowa, a zwycięstwo w Piasecznie jest jak najbardziej w zasięgu ich możliwości.
Potwierdziła to trzecia kwarta, wygrana przez AZS 14:11, po której gdański zespół prowadził 51:49. Ostatnia odsłona meczu rozpoczęła się lepiej dla gospodyń, po raz kolejny jednak ambitne gdańszczanki odrobiły stratę, tym razem 7-punktową i wyszły na prowadzenie. Zdołały je utrzymać do 39. minuty. Wówczas dwie z rzędu nieskuteczne akcje akademiczek zakończyły się faulami przy kontrach Piaseczna, po których rzuty wolne wykonywała Katarzyna Dobrowolska. Trafiła trzy rzuty z czterech. Na minutę i dziewięć sekund przed końcem gospodynie prowadziły 66:65. Agresywna obrona i krycie na całym boisku pozwoliły zawodniczkom KS-u dwukrotnie przerwać akcje AZS-u kontrami, po których punktowały Katarzyna Cymmer i Katarzyna Arak. Rzuty osobiste Agnieszki Golemskiej w samej końcówce, po których na tablicy pojawił się wynik 67:70 wlały jeszcze nadzieję w serca zawodniczek i kibiców z Gdańska. Kolejne punkty zdobyły jednak gospodynie, czym ostatecznie rozstrzygnęły losy tej konfrontacji.
Było to naprawdę dobre, szybkie, wyrównane i trzymające w napięciu widowisko. Zawodniczkom z Gdańska należą się brawa za ambitną postawę i konsekwencję w grze. Mimo porażki dał się zauważyć progres w stosunku do ostatniego meczu z AZS-em UW. Akademiczki wreszcie wykorzystywały przewagę pod tablicami. Dobra gra Wdowczyk (22 punkty, 10/13 z gry) i Lampart, której 12 punktów i 13 zbiórek pozwoliło zaliczyć double double jest tego wyrazem. Zabrakło natomiast innego istotnego w grze AZS-u elementu - rzutów za 3 (tylko 1 celny w całym meczu w wykonaniu Natalii Rościszewskiej), martwi też wysoka liczba strat - 29. W środę przeciwko Widzewowi akademiczki muszą zagrać jeszcze lepiej, by móc myśleć o korzystnym wyniku. Mecz ten rozpocznie się o godz. 19:30 w hali MOSiR-u przy ul. Kołobrzeskiej.
KS Piaseczno - AZS UG Gdańsk 74:67 (17:18; 21:21; 11:14; 25:16)
AZS UG: Wdowczyk 22, Lampart 12, Rościszewska 11 (1x3), Golemska 8, Strzelecka 8, Stachura 3, Cieślicka 2, Wróbel 1, Lubczyńska, Kamińska, Wydra.
KS: Arak 18, Nowocin 11 (1x3), Dąbrowska 9, Kopeć 9 (2), Pacuszka 9, Cymmer 6, Toporowska 5 (1), Petryka 4, Agnieszczak 3, Cwyl, Gryniec, Motyczyńska.
ip
Zdjęcie: Bartek Ciechacki