Wielkie emocje, efektowne akcje, napięcie do samego końca, elektryzujące indywidualne pojedynki i przede wszystkim znakomity basket - tak wyglądał niedzielny mecz na szczycie Ford Germaz Ekstraklasy, w którym wicemistrz Polski Lotos PKO BP Gdynia podejmował mistrza kraju Wisłę Can Pack Kraków. Gdynianki wygrały 72:63 i zrównały się z wiślaczkami punktami.
Wisła przyjechała do Gdyni poważnie osłabiona. Na zabieg artroskopii kolana do USA wyjechała Chamique Holdsclaw a Anna Wielebnowska prawdopodobnie zerwała więzadła krzyżowe. Od dłuższego już czasu pauzuje Agnieszka Pałka. Trener Wojciech Downar Zapolski miał więc duży problem z realizacją przepisu o dwóch Polkach na parkiecie. Niemal przez cały mecz grały Ewelina Kobryn i Dorota Gburczyk a chwilami odspanąć na ławce dawała im niedoświadczona Aneta Kotnis. O ile Kobryn zagrała znakomicie, to Dorota Gburczyk nie zaliczy tego spotkania do udanych. Kłopoty kadrowe wiślaczek rozbudziły w gdyńskich kibicach zbytnią pewność siebie. Z trybun słychać było głosy, że Wisła nie ma szans nawiązać wyrównanej walki. Głosy te były tonowane przez licznych fachowców, których ściągnął do Gdyni ten hitowy mecz.
Wisła do klasowy zespół i z pewnością kłopoty kadrowe wpłyną na mobilizację w drużynie mistrza Polski. Spodziewam się zaciętego meczu a każdy wynik jest możliwy - mówiła w telewizyjnej transmisji legenda polskiej koszyków Elżbieta Trześniewska.
Słowa te sprawdziły się co do joty. Krakowianki wyszły na parkiet bardzo zdeterminowane. Grały na bardzo wysokiej skuteczności. Dobrze w tym okresie funkcjonował szybki atak Wisły. Punktowały zarówno zawodniczki obwodowe (Fernandez, Canty, Gburczyk), jak i podkoszowe (Kobryn, Maksimowic). W Lotosie PKO BP Gdynia doskonałe zawody rozgrywała Magdalena Leciejewska, która raz za razem ogrywała Ewelinę Kobryn. „Lecia" w pierwszej odsłonie zdobyła aż 9 punktów (80% skuteczności), świetnie biła się też na tablicach. Waleczna na deskach była też Paulina Pawlak notując w tej części gry aż 4 zbiórki, w tym 3 w ataku. Wisła też grała dobrze i w efekcie byliśmy świadkami bardzo dobrego widowiska. Pierwsza kwarta dla Wisły w stosunku 16:15.
Początek drugiej kwarty był bardzo wyrównany. W 13 minucie po celnym czucie Leciejewskiej wiślaczki prowadziły 22:21 i zaraz potem sędziowie odgwizdali trzecie już przewinienie Leci. Trener Jacek Winnicki natychmiast posadził ją na ławce i wpuścił na parkiet Emiliję Podrug. Całą drugą kwartę na ławce przesiedziała też Ivana Matovic. Nic więc dziwnego, że Wiśle zaczęło grać się o wiele łatwiej. Brak podstawowych gdyńskich środkowych najlepiej wykorzystała Ewelina Kobryn, która zdobyła w drugiej kwarcie aż 10 punktów. Podopieczne Wojciecha Downar Zapolskiego dobrze też broniły i w efekcie wygrały drugą kwartę 19:12 a na dużą przerwę schodziły prowadząc 35:27.
W przerwie dużo rozmawiałyśmy między sobą, parę ostrych słów powiedział nam też trener Winnicki. Najważniejsze, że wzięłyśmy sobie te słowa do serca i potrafiłyśmy wyciągnąć wnioski - mówiła Magdalena Leciejewska.
To, co gdynianki zgotowały rywalkom w pierwszych minutach trzeciej kwarty obrazowo można określić, jako jesień średniowiecza. Rozpoczęła Matovic, dwie „trójki" odpaliła Snytsina i trener Zapolski do razu zmuszony był brać czas. Przerwa nie wybiła z uderzenia koszykarek z Gdyni, które grały jak natchnione doprowadzając do euforii kibiców. Kolejna „trójka", tym razem autorstwa Pauliny Pawlak, dwie udane akcje Leciejewskiej, celny rzut Matovic i znowu trener Wisły musiał wołać swoje zawodniczki do siebie. Tym razem pomogło, bo po przerwie na żądanie seria gdynianek się skończyła, ale otwarcie kwarty w stosunku 16:0 robiło wrażenie i ustawiło mecz.
Przerwa wybiła nas z uderzenia. To, co nastąpiło na początku trzeciej kwarty praktycznie zadecydowało o wyniku. Nie potrafiliśmy znaleźć recepty na fantastycznie grające w tym okresie rywalki i zanim się obejrzeliśmy straciliśmy 16 punktów z rzędu. Na szczęście daliśmy radę się podnieść po takim nokaucie, ale niestety nasza gra nie była już tak dobra, jak w pierwszej połowie - mówił po meczu trener Wisły Wojciech Downar Zapolski.
Trzecią kwartę Lotos PKO BP Gdynia wygrał różnicą 11 punktów i przed ostatnią kwartą prowadził 51:48. Zapowiadały się olbrzymie emocje i tak faktycznie było. Już na początku tej odsłony Wisła odzyskała prowadzenie. Po udanych akcjach Kobryn i Maksimovic było 53:54. Potem jednak znów nastąpił zryw gdynianek, które albo trafiały do kosza z akcji albo były faulowane i zdobywały punkty z rzutów wolnych. W 37 minucie, po rzucie za trzy punkty doskonale grającej Monique Currie, gospodynie prowadziły 62:54. Wypracowana przewaga okazała się wystarczająca. W Wiśle losy meczu próbowała odmienić jeszcze Dominique Canty, która w swoim stylu, zdobywała punkty po efektownych, indywidualnych akcjach. Na punkty Amerykanki z Krakowa za każdym razem odpowiadała jednak Currie. W efekcie, po bardzo dobrym meczu, będącym znakomitą promocją zeńskiej koszykówki, Lotos PKO BP Gdynia pokonał Wisłę Can Pack Kraków 72:63. Wśród gospodyń najlepiej zagrała Magdalena Leciejewska, która zdobyła 17 punktów (72% skuteczności), zebrała z tablic 7 piłek, zanotowała 2 przechwyty i 1 blok. „Lecia" znajduje się w ostatnim czasie w znakomitej dyspozycji, tak dobrze grającej nie widzieliśmy jej chyba od dwóch sezonów.
Cieszę się z wygranej, cały zespół dzisiaj trzeba pochwalić. Ja jestem tylko jedną z 12 zawodniczek, które występują na parkiecie. Oczywiście cieszę się, że gram dobrze, wiedziałam, że ta forma w końcu musi przyjść. Może to zasługa mamy, która mnie odwiedziła i gotuje mi pyszne obiadki (śmiech - przyp. red.)? Wiele rzeczy w mojej grze można jednak jeszcze poprawić i usilnie nad tym pracuję - mówiła po meczu Magdalena Leciejewska.
W barwach Wisły Can Pack Kraków na największe słowa uznania zasłużyła Ewelina Kobryn, która zdobyła 24 punkty (72% skuteczności), miała 7 zbiórek i wymusiła 7 fauli, po których najczęściej wykonywała rzuty wolne.
W następnej kolejce Lotos PKO BP Gdynia we własnej hali podejmować będzie lidera tabeli AZS Gorzów Wielkopolski. Zapowiada się więc kolejne arcyciekawe widowisko.
(klub)