Upadek królestwa duńskiego
2008-08-06 12:27:53 | GdańskHamlet według Teatru Replika nie jest już Hamletem. Jest marą bezduszną, która wprowadza widza w letarg.
Historia duńskiego księcia Hamleta jest jednym z największych dzieł Szekspira. Spektakl wyreżyserowany przez Jarosława Bielskiego zaś, jednym z najbardziej oczekiwanych wydarzeń tegorocznego Festiwalu Szekspirowskiego. Jeśli twórcy chcieli zaskoczyć widza, to im się udało.
Co się stało z księciem duńskim?
Pierwszym zaskoczeniem było pojawienie się zamiast Hamleta kogoś, kogo można nazwać najwyżej Hamlecikiem. Niziutki, drobniutki hiszpański raczej chłopak niż mężczyzna, zdawał się być w spektaklu z przypadku. Nie tylko nie radził sobie z rola, którą mu wyznaczono, ale także miotał się po scenie bez ładu. Sprawiał, że postać Hamleta była parodią autentycznego szekspirowskiego bohatera. Nawet scena śmierci została odegrana w sposób tak mierny, że zdawało się, że widzowie tylko czekają kiedy ulży światu i zamilknie wreszcie.
Ubogie dziewczę imieniem Ofelia
Druga z najważniejszej szych postaci dramatu, Ofelia, również nie przypominała pierwowzoru. Histerycznie pląsającą po scenie dziewczynę trudno było uznać za kolejne wcielenie oblubienicy Hamleta. Jej odzienie wskazuje również na ubóstwo i skłonność do ekshibicjonizmu. W pierwszym akcie bowiem raczy widzów prezentacją swojego drobnego biustu. W drugim idzie na całość. Najpierw pozbywa się bielizny i miota się po scenie w prześwitującej koszulinie. Wreszcie kończy swój żywot i przemierza jak zmora scenę naga, spowita jedynie wielką płachtą tiulu, który nie ukrył niczego.
Spektakl jedyny w swoim rodzaju
Wydawałoby się, że sztuki Szekspira są tak doskonałe, że nie sposób uśpić nimi widza. Tymczasem już po pierwszym akcie trwającym aż godzinę i czterdzieści minut, wielu widzów opuściło salę Malarni w Teatrze Wybrzeże. Pozostali najbardziej wytrwali i ci, których być może zatrzymała myśl o cenie biletu, za który zapłacili. Niechęć widzów do poświęcenia kolejnej godziny na przysypianie na niewygodnym siedzeniu w dusznej Malarni nie może dziwić. To chyba sztuka tak zepsuć wielkie dzieło.
Z dużej chmury mały deszcz
Żaden z aktorów nie porwał, nie sprostał zadaniu. Ekipa z Teatru Replika stworzyła raczej nudną parodię pięknej historii Hamleta, niż wielkie dzieło. Minimalistyczna scena nie wypełniła pustki jaką stwarzały niedostatki w grze aktorskiej. Nie było także strojów, którymi można by nacieszyć oko. Oczekiwania i nadzieje widzów na wielkie wydarzenie artystyczne spaliły na panewce. Nadzieje umarły wraz z pierwszymi scenami spektaklu. A szkoda, bo przecież „Hamlet” jest wdzięcznym materiałem do adaptacji. Rozczarowani mogą się na szczęście pocieszyć filmowymi wersjami choćby z Lawrencem Olivierem czy Ethanem Hawkiem. To zdecydowanie lepsze wyjście niż męczarnia na „Hamlecie” według Jarosława Bielskiego.
Natalia Klimczak
natalia.klimczak@dlastudenta.pl