Opis
- Maluję głównie fragmenty pejzażu miejskiego - mówił Młyniec - choć pejzaż nie jest celem samym w sobie podczas malowania, jest raczej pretekstem do malowania starych budynków mieszkalnych, magazynów. Często są to pustostany, ruiny o niespotykanych kształtach, kolorach. Są zjawiskowe i jedyne w swoim rodzaju.
Myślenie o obrazie zaczyna się od zachwytu nad danym miejscem, widokiem, który spotkałem wędrując. Dany motyw „chodzi” za mną i pojawia się po prostu chęć malowania. Myśli krążą, wyczekuję na odpowiedni moment, żeby zacząć malować, czasem na ten moment trzeba czekać nawet kilka tygodni aż wizja, zamysł się skrystalizuje. Obraz wewnątrz mnie, jest na tyle silny i trwały, że mogę się zabrać do pracy.
Maluję, filtrując obraz, który widzę i „zapisuję” go na płótnie wraz z moimi uczuciami, jakie towarzyszą widzeniu. Nie jest to zapis fotograficzny napotkanych motywów, choć korzystam ze zdjęć podczas pracy. Służą mi one raczej jako szkice, a nie gotowy schemat mówiący jak zakomponować i namalować obraz. Korzystam ze zdjęć czarno białych, kolor obrazów znajduję w mojej pamięci, w tym jak zapamiętałem dany temat. Bywa, że jest całkiem różny od tego w rzeczywistości, opieram się na zapamiętanym wrażeniu. Wrażeniu, jakie wywarł na mnie widok, który chcę namalować, pamiętam światło i kolor z tej jednej chwili, kiedy mój wzrok zarejestrował dany motyw. Nie szczegółowe, ale takie ogólne wrażenie, które wraca po zamknięciu oczu, i przywodzi nas w miejsce, o którym myślę. Mam w pamięci kolor ścian, natężenie światła i cienia, całe otocznie, obraz odrapanych i brudnych ścian, cegły, która wyziera spod tynku będącego w nie najlepszym stanie, widok pustych okien.
Stanisław Młyniec jest tegorocznym absolwentem Wydziału Malarstwa Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie.
Myślenie o obrazie zaczyna się od zachwytu nad danym miejscem, widokiem, który spotkałem wędrując. Dany motyw „chodzi” za mną i pojawia się po prostu chęć malowania. Myśli krążą, wyczekuję na odpowiedni moment, żeby zacząć malować, czasem na ten moment trzeba czekać nawet kilka tygodni aż wizja, zamysł się skrystalizuje. Obraz wewnątrz mnie, jest na tyle silny i trwały, że mogę się zabrać do pracy.
Maluję, filtrując obraz, który widzę i „zapisuję” go na płótnie wraz z moimi uczuciami, jakie towarzyszą widzeniu. Nie jest to zapis fotograficzny napotkanych motywów, choć korzystam ze zdjęć podczas pracy. Służą mi one raczej jako szkice, a nie gotowy schemat mówiący jak zakomponować i namalować obraz. Korzystam ze zdjęć czarno białych, kolor obrazów znajduję w mojej pamięci, w tym jak zapamiętałem dany temat. Bywa, że jest całkiem różny od tego w rzeczywistości, opieram się na zapamiętanym wrażeniu. Wrażeniu, jakie wywarł na mnie widok, który chcę namalować, pamiętam światło i kolor z tej jednej chwili, kiedy mój wzrok zarejestrował dany motyw. Nie szczegółowe, ale takie ogólne wrażenie, które wraca po zamknięciu oczu, i przywodzi nas w miejsce, o którym myślę. Mam w pamięci kolor ścian, natężenie światła i cienia, całe otocznie, obraz odrapanych i brudnych ścian, cegły, która wyziera spod tynku będącego w nie najlepszym stanie, widok pustych okien.
Stanisław Młyniec jest tegorocznym absolwentem Wydziału Malarstwa Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie.