Z Villqistem o planach Teatru Miejskiego w Gdyni
2008-10-16 09:05:51 | GdyniaK.Ś.: Jakie zmiany planuje pan w repertuarze na najbliższe cztery lata? Będzie dominował repertuar polski czy zagraniczny?
I.V.: Rozpoczynając tutaj pracę założyłem sobie próbę stworzenia z tego kameralnego teatru osobnego obszaru dla twórczości polskich artystów, realizujących swoje działania w teatrze. Nasz teatr usytuowany jest pomiędzy dwoma bardzo dużymi teatrami: Muzycznym, realizującym duże ciekawe spektakle muzyczne oraz Teatrem Wybrzeże w Gdańsku, który ma wiele scen i realizuje dużo inscenizacji. Nasz teatr jest niewielki, kameralny i bardzo chciałbym, żeby tutaj na nasze zaproszenie pojawiali się artyści, którzy pracować będą nad klasyką dramaturgii XX w. Taki jest główny rys programowy. Nie chcemy brać udział w żadnych wyścigach ani rankingach. Za rok i dwa miesiące rozpocznie się budowa nowego teatru miejskiego w Gdyni, więc do tego czasu zaproszeni artyści będą mogli realizować swoje projekty bez przeszkód. We mnie i w zespole jest dużo determinacji, żeby ci artyści czuli się tu dobrze i żeby czuli się oczekiwani.
K.Ś.: Czy zna pan już jakieś konkretne nazwiska?
I.V.: Zaprosiłem już pewnych artystów na następne trzy i pół sezonu. Rozpocząłem pracę tutaj dopiero trzy tygodnie temu, wiadomo, że pierwsze kilka miesięcy będzie okresem pewnych przewartościowań i wprowadzeniem mojego wyobrażenia o pracy tego teatru. Pozwoliłem sobie zaprosić następujących reżyserów i przyjęli to zaproszenie (to są bardzo zajęci artyści i musimy planować ich pracę z dużym wyprzedzeniem), zaprosiłem: Pawła Szkotaka, Iwonę Kempę, Annę Augustynowicz, Izabelę Cywińską, Waldemara Śmigasiewicza, Zbigniewa Brzozę, Katarzynę Deszcz, Macieja Prusa, Andrzeja Bubienia, Barbarę Sas, Agnieszkę Gilińską, Grażynę Kanię, Pawła Miśkiewicza, Macieja Englerta (który wyraził w przyszłości wolę do współpracy przy warsztatach), zaprosiłem do stałej współpracy w scenografii panią Ewę Braun, do współpracy kostiumologicznej Barbarę Ptak, scenografa Pawła Dobrzyckiego i Marcela Sławińskiego. Będę jeszcze rozmawiać z innym osobami, ale tak jak mówię, jesteśmy teatrem kameralnym i nie będziemy dawać w sezonie takiej liczby premier jak inne teatry. Myślę więc, że jeżeli uda się doprowadzić te terminy do takiej sytuacji, że będą one odpowiadać artystom, to będę bardzo zadowolony.
K.Ś.: Czy planuje pan jakieś zmiany w składzie aktorskim?
I.V.: Na pewno skład musi być poszerzony o najmłodszą grupę aktorów, której tutaj nie mamy i nad którą teraz pracuję. Natomiast jak ten skład będzie ewoluować to będzie pochodna tego, co będzie się działo na scenie.
K.Ś.: Chciałam się także zapytać o imprezy cykliczne, jak r@port i gdyńska nagroda dramaturgiczna, zapoczątkowane przez pańskiego poprzednika. Czy zamierza je pan kontynuować?
I.V.: Oczywiście! Mój poprzedni, pan Jacek Bunsch wykonał tutaj ogromną pracę. Ściągnął do teatru widownię, jest autorem festiwalu polskich sztuk współczesnych, który oczywiście nadal będzie organizowany, podobnie jak gdyńska nagroda dramaturgiczna. Teatr jest realizatorem tej nagrody, istnieje ośmioosobowa kapituła i rada artystyczna tego konkursu niezależna od teatru - to wszystko nadal będzie realizowane.
K.Ś.: Czy planuje pan nowe imprezy cykliczne tego typu?
I.V.: Pracujemy nad powrotem całego obszaru artystycznego skupionym wokół patrona naszego teatru, którym jest Witold Gombrowicz i chciałbym, żeby artyści różnych dyscyplin, pracujący w Polsce, napełnili teatr swoją wizją obecności tego wspaniałego pisarza i dramatopisarza.
K.Ś.: Chciałbym się jeszcze zapytać jak doświadczenie dyrektora wpływa na pana jako na dramatopisarza?
I.V.: Na pewno nie będę w tym teatrze wystawiać swoich sztuk ani nie będę reżyserować - to jest najistotniejsze. A jak to wpływa? To jest moja trzecie dyrektura, poprzednia była w Katowicach, byłem także przez wiele lat wicedyrektorem Warszawskiej Zachęty. Nasz teatr jest niewielki, kameralny i jest bardzo wdzięcznym polem do wykorzystywania poprzednich doświadczeń dyrektorskich.
K.Ś.: Co pan myśli o stanie dramaturgii w Polsce?
I.V.: wie pani, ja jestem dramatopisarzem i zajmuje się przede wszystkim swoją twórczością, niezwykle cenię innych autorów, inne osoby, które piszą dramaty. Życzę im wszystkim ogromnego sukcesu i spełnienia swoich marzeń.
K.Ś.: Ale czy uważa pan, że w polskim dramacie brakuje czegoś, co można odnaleźć w teatrach europejskich?
I.V.: Nie, myślę, że to jest bardzo ciekawy, interesujący obszar. Najlepszym testem dla osoby piszącej dramaty jest sprawdzian sceny i należałoby życzyć wszystkim, aby ten sprawdzian sceny zaliczyli. Nie rozpatrywałbym tego w ten sposób, że czegoś brakuje czy gdzieś jest lepiej. Przestrzeń polskiego dramatu współczesnego jest bardzo ciekawa, i oby publiczność polska miała jak najwięcej okazji żeby poznawać współczesną polską dramaturgię.
K.Ś.: Dziękuję za rozmowę.