Gdański melanż
2009-01-13 07:36:44 | Gdańsk Często pojawiają się głosy, że Gdańsk jest miastem ospałym i nudnym. - Tu niewiele się dzieje. Na dobrą sprawę nie ma gdzie wyjść. Jeśli bawić się to tylko w lansiarskim Sopocie - mówi Ania, studentka UG. Tak krzywdzącą opinię o nocnym życiu Gdańska mogą głosić jedynie osoby go nie znające. Spróbuję obalić ten mit i pokazać, gdzie się bawić w naszym mieście.
Gdańsk, w przeciwieństwie do Sopotu, gdzie wszystkie lokale są skupione niemal wyłącznie na jednej ulicy - na słynnym „Monciaku” - jest miastem bardziej rozłożystym, a kluby rozsiane są po różnych dzielnicach. Jednak już na samej Starówce znajdziemy dziesiątki knajp, w których warto zagrzać miejsce choć na chwilę i właśnie im chciałbym poświęcić parę słów. Z góry jednak zastrzegam, że nie będzie tu słowa o takich molochach, jak cieszący się nieustanną popularnością "Parlament" czy „Jaśkowa 14” we Wrzeszczu.
Szukając nowych miejsc natrafiłem ostatnimi czasy na "Patio". Uroczo położoną knajpę, którą znaleźć nie łatwo. Ulokowana jest tuż koło dworca, za słynnym biurowcem „Zieleniak”, na dziedzińcu starego budynku dyrekcji kolejowej. Tu ciągle coś się dzieje: wystawy, pokazy, wieczory tematyczne, itp. Do niedawna co weekend odbywały się tu koncerty: jazz, blues, rock, scena otwarta dla każdego, niesłychana wręcz rozmaitość wizji i stylów. Teraz koncerty odbywają się w środku tygodnia. Jest to bardzo nietypowe miejsce, miejsce licznych kontrastów. Obok studentów Akademii Sztuk Pięknych, Akademii Muzycznej, którzy przychodzą ze swoimi instrumentami i przy piwie zabawiają gości, lokal ten często nawiedzają pracownicy pobliskiej stoczni - wspólnie ze studentami biesiadują i oddają się dyskusji do samego rana. Pełna kultura, niesamowite wrażenie. Byłem niejednokrotnie świadkiem, kiedy to na scenie koncertowali razem dwaj zupełnie przypadkowo, przed momentem poznani muzycy - z akademika i stoczni. Niezapomniany widok. Lubię tam wracać.
Tuż obok, na 16. piętrze „Zieleniaka”, znajduje się „Panorama” - przytulny lokal z którego rozpościera się widok na całe Stare Miasto. Jest to miejsce godne polecenia szczególnie po zachodzie słońca, gdyż wówczas widok na oświetlone uliczki Starówki zapiera dech w piersi.
Kierując się z „Panoramy” w stronę ulicy Długiej, koniecznie należy odwiedzić „Winiferę”. To nietypowy, chyba najmniejszy z trójmiejskich lokal. Znajduje się on w małym, piętrowym domku z muru pruskiego, który stoi nad kanałem Raduni, za budynkiem NOT-u. Jest to bardzo klimatyczny pub, gdzie na dole miejsca wystarczy tylko dla osób siedzących przy barze. Góra jest nieco większa, można tu rozłożyć się na wygodnych kanapach i o tej porze roku godzinami delektować się grzanym winem. W tym ustronnie położonym lokalu często odbywają się imprezy do samego rana. Można pójść tu na żywioł.
W tej okolicy warto odwiedzić również „Irish Pub” znajdujący się w piwnicach Ratusza Staromiejskiego. Czasem mam wrażenie, że ten lokal istnieje od zawsze. Jeszcze nie wiedziałem, jak smakuje piwo, a on już tu był. Tutaj można wypić kufel piwa, ale i potańczyć. Z racji tego, że obok stoi jeden z budynków Uniwersytetu Gdańskiego, już od pierwszych godzin otwarcia jest w nim gwarno i wesoło, a lokal wypełniają studenci socjologii i filozofii.
Idąc nadal w stronę Starówki, natrafiamy na Plac Dominikański, pod powierzchnią którego znajduje się znacznych rozmiarów „U7” - klub bilardowo - bowlingowy. Powstał on w zaadoptowanym schronie z okresu międzywojennego. Jego bliźniaczy odpowiednik znajduje się w Gdyni. Jest to miejsce popularne od lat, w ostatnim czasie jednak przeżywa swój renesans i pęka w szwach, gdyż parę tygodni temu w gdańskim „U7” wyremontowano tory bowlingowe i podwojono ich liczbę.
Jeśli kręgle już nas znudzą możemy pójść potańczyć w rytmie muzyki z lat 70-tych i 80-tych do „Gazety Rock Cafe” przy ulicy Tkackiej lub do „Yesterday” przy Piwnej. Są to bardzo podobne lokale znajdujące się w samym centrum średniowiecznego miasta. Ich zaletą, poza muzyką oczywiście, jest niewielki rozmiar oraz to, że zawsze się tu coś dzieje, a parkiet zapełniony jest wieczorami przez siedem dni w tygodniu.
Na koniec warto wspomnieć o dwóch lokalach dla osób, które cenią sobie smak dobrego piwa i wychodząc wieczorem do knajpy kierują się mottem „jakość a nie ilość”. Ci powinny koniecznie odwiedzić „Degustatornię” i „Browarnię”. „Degustatornia” znajdująca się w okolicach Motławy, nieopodal Baszty Łabędź oferuje kilkadziesiąt gatunków piwa z całej niemal Europy. Lokal ten powinien przypaść do gustu miłośnikom dobrego, chmielowego trunku. To jednym słowem Mekka dla "birofilów." Jednak jeśli ktoś szuka czegoś więcej i masowo produkowane piwa nie są w stanie wprowadzić go w stan euforii, to od minionego lata nie ma powodów do narzekań. Po drugiej stronie Motławy, vis-a-vis Żurawia otworzono bowiem „Browarnię”, w której ważone są trzy rodzaje piwa: jasne, ciemne i pszeniczne. Smaku tego trunku nie da się opisać. To ambrozja w najwyższej postaci. Mimo iż wyrób piwowara nie jest tani, to chętnych na degustacje wciąż nie brakuje.
Tak oto nakreśliłem Wam moją marszrutę z ostatniego weekendu. Jak widać Gdańsk żyje w nocy i jest tu wiele miejsc, do których warto zajrzeć. W przeciwieństwie do Sopotu, trzeba jednak zadać sobie odrobinę trudu, by samemu je odkryć. Ale jaka to wówczas radość!